czwartek, 29 grudnia 2011

Co u Mai

Maja powróciła ze świąt z Warszawy od rodziców do Wrocławia.
Niestety dopadła Ją jakaś infekcja wirusowa i położyła  z gorączką do łóżka na całe święta:(

Teraz już jest lepiej. Maja jest na nogach i dochodzi do siebie.


Chciałabym wszystkim czytającym bloga złożyć życzenia na przyszły rok.
Życzę wszystkim aby w 2012 roku więcej czasu spędzili na byciu.
Żeby jedząc śniadanie myśleć o śniadaniu, a nie o zadaniach czekających na nas.
Żeby w poniedziałek nie myśleć o piątku.
Zeby nie czekać do wakacji tylko cieszyć się styczniem.
Żeby w niedzielę nie myśleć o czekającym nas poniedziałku.

Żebyśmy potrafili tak myśleć że uwierzymy, że jesteśmy wystarczająco dobrzy na wszystko co najlepsze.
Żebyśmy czuli, że przyszliśmy na świat, bo tak chcieliśmy. Właśnie teraz i właśnie tu.
Z miłości do siebie.

W oparach absurdu...

Sms od Mai jakiś czas temu:
"Mój lekarz powiedział mojej sąsiadce ( z łóżka obok) kiedy powiedziała o opinii innego lekarza, że ma szanse wyzdrowieć "nie byłbym takim optymistą", kocham go;)"
Majeczko podziwiamy Cię, że potrafisz śmiać się z tych wszystkich zdarzeń!!!
One naprawdę są absurdalne i chyba po to się zdarzają aby się śmiać i czerpać jak najwięcej radości. Absurd też stworzył Bóg.
Cały 2011 rok jawi się pod znakiem takich właśnie przedziwnych zdarzeń i sytuacji, z którymi Maja się zetknęła i pewnie nadal będzie.
Podsumowując ten rok chciałam przypomnieć, że wiele, wiele lat temu już byli tacy, którzy potrafili zauważyć i  docenić takie sytuacje.

Teatrzyk Zielona Gęś ma zaszczyt przedstawić "Dziwnego kelnera" 

Występują:
Dziwny Kelner
Gość I
Gość II
i Gość III 

Dziwny Kelner:
Pan płaci? 

Gość I:
Kotlet barani. 

Dziwny Kelner:
Kotlet barani dwieście.
Wódki nie było? 

Gość I:
Wódki nie było. 

Dziwny Kelner:
Wódki nie było pięćset.
Piwo? 

Gość I:
Piwa nie było. 

Dziwny Kelner:
Piwa nie było sześćset, kotlet dwieście, osiemset, dziękuję panu. (do Gościa II) Ozór sos chrzanowy? 

Gość II:
Jajecznica z trzech. 

Dziwny Kelner:
Ozór sos chrzanowy nie było dwieście pięćdziesiąt jajecznica z trzech dziewięćdziesiąt dziewięć, szampan nie było sześć tysięcy, razem 6349, dziękuję panu, dobranoc panu. 

Gość III:
(wstaje i za pomocą dębowej laski robi dziurę w głowie Dziwnego Kelnera) 

Dziwny Kelner:
Dziura w głowie osiemset pięćdziesiąt, kotlet wieprzowy dwieście, razem tysiąc pięćdziesiąt, piwa nie było, sto, tysiąc sto pięćdziesiąt, dziękuję panu, dobranoc panu.
Moje uszanowanie panu. 
K U R T Y N A


środa, 23 listopada 2011

statystyki

-Dzień dobry Panie Kowalski dostałem właśnie wyniki Pańskich badań,
- No i co Panie doktorze?
- z czym?
- No z moim zdrowiem?
- Leży Pan w szpitalu. Tutaj znajdują się ludzie chorzy czyli jest Pan chory!
- Czyli jest gorzej?
- No właśnie o tym chciałem z Panem porozmawiać. Czy ma Pan w życiu jakieś autorytety?
- Nie wiem nie zastanawiałem się nad tym. Chyba nie.
- To widać! A ja mam!!. Medyczne!!
- A co to ma wspólnego z moimi wynikami?
-No właśnie nic. Nie ma żadnego powiązania z postawioną przeze mnie diagnozą na bazie autorytetów, statystykami a Pana wynikami!
- Nie rozumiem
- Proszę niech Pan czyta.
- Tu jest napisane, że nie jestem już chory.
- No
- To wspaniała wiadomość
- Dla mnie nie bardzo, Nie po to studiowałem i się uczyłem tyle czasu żeby teraz popełniać tak kardynalne błędy statystyczne.
- Przecież to dla Pana wielki sukces. Wyleczył mnie Pan!
- Nie to było moim celem.
- No ale przecież dostawałem od Pana najlepsze leki
- No takie są zasady, które wszyscy gracze akceptują: jest choroba, są leki i jest statystyka. Pan jako główny gracz się wyłamał.
- Ale ja chcę żyć. Chcę być zdrowy!
- A co z Pana przywilejami, które pan w ostatnim czasie zyskał?
- Jakie przywileje?
- Cała rodzina się o Pana troszczy, nie musi Pan pracować, ZUS przesyła Panu pieniądze, NFZ nam. Mechanizm już ruszył!
- Ale ja chcę cieszyć się każdym dniem, patrzeć na wnuki, chodzić z psem na spacery
- Ile ma Pan lat?
-43
- Czy do tej pory cieszył się Pan każdym dniem
- Nie
- Psa Pan ma?
- Nie
- O wnuki już nie spytam. To skąd przeświadczenie że wszystko się zmieni jak Pan wyzdrowieje
 -Chcę to zmienić!
- To czemu Pan zaczyna od moich statystyk a nie od siebie!!!!!!

wtorek, 22 listopada 2011

Cuda cuda ogłaszają:)

"Kochani właśnie odebrałam rezonans mózgu. Opis długi, ale zacytuję ostatnie zdanie "w porównaniu z badaniem poprzednim nie uwidoczniono nowych zmian. Wszystkie poprzednie ogniska uległy częściowej regresji, wiele  z nich o 30%".
 HURA!!! Cuda cuda ogłaszają"

Krótki mój komentarz uzupełniający smsa Mai, która powiedziała, że lekarz kiedy przyszedł z wynikami powiedział, że nie wie jak to się stało.

ALE MY WIEMY!!!!:):)

niedziela, 30 października 2011

Muzyka, ciało, dusza

Wiemy, że muzyka jest dla nas ważna.
Potrafi nas przytłoczyć i zirytować, ale to rzadziej, bo najczęściej wybieramy taką, którą lubimy.
Dlaczego?
Dlatego, że na nas dobrze wpływa. Pobudza nas albo wprost przeciwnie wycisza.
Przekazuje silne, wzruszające emocje takie jak miłość, cierpienie, tęsknota...
Muzyka porusza w nas bardzo skrywane obszary, które często na codzień zupełnie są ignorowane.

Muzyka jest obecna w naszym życiu i jest ważna bez względu na to czy mamy tego świadomość czy nie.
Maleńkie dziecko nie potrafi mówić, tańczyć, śpiewać, a w rytm muzyki kołysze się z uśmiechem lub inną zaciętą miną. Nikt tego go jeszcze nie nauczył.

A gdyby ktoś powiedział, że muzyka na nas działa w sposób niewyobrażalny, że dźwięki mają moc która uzdrawia?


Jeśli ktoś zainteresuje się tym tematem przesyłam linka do Akademii Dźwięku, gdzie właśnie leczą dźwiękami http://www.akademiadzwieku.com/

Maja zainteresowała się tym tematem i odbyła długą podróż do Gdańska.
Poniżej krótka informacja od niej:)

"wróciliśmy z Gdańska, no i fajnie było.

Akademię Dźwięku prowadzi właśnie ta babeczka ze swoim mężem. Zabiegi wykonywał on.
 Zabieg polegał na tym, że kładłam się na wygodnym łóżeczku, a on uderzając poszczególne kamertony zbliżał je do mojego ciała. Fala dźwiękowa rozchodzi się na odległość ponad 1 m, tak więc kiedy zbliży się kmerton do ciała, to dźwięk przechodzi całe ciało.
Miał on bardzo dużo różnych kamertonów, o różnych częstotliwościach. Badania wykazują, że na poszczególne organy ciała działają poszczególne częstotliwości.
Tak więc podczas sesjii otrzymałam wzmocnienie na cały organizm, układ moczowy, wątrobę, kości, układ krwi. A całość zakończyła się terapią antynowotworową, którą mam teraz 4 razy dziennie wykonywać w domu. Terapia polega na użyciu 8 kamertonów, które zakupiłam i na poddawaniu się wibracji każdemu z nich po kolei, przez około 1 minutę każdy. Na sam koniec uderzam dwa kamertony, zgodnie z otrzymanym schematem, których dźwięki "się gryzą". Według badań, komórka nowotworowa bardzo źle znosi zmianę częstotliwości dźwięków i po wysłuchaniu całej gamy, a następnie po otrzymaniu wibracji dwóch kamertonów, po prostu pęka!!!

Brzmi to tak przekonująco, że jedynym wyjściem jest, że to działa :)

A jak zadziała, to wszyscy będziecie biedni, bo Was będę nękać dźwiękami do końca życia. Podobno leczą przeziębienia, gorączkę, bóle stawów czy kości, a nawet otyłość... "

sobota, 22 października 2011

co Ty piszesz na tym blogu?!

No właśnie co ja piszę?

Maja w zeszłym tygodniu otrzymała drugą dawkę chemioterapii i też niestety otrzymała normalną na tą pogodę, dawkę jesiennego wirusa, który spowodował jednak zapalenie oskrzeli  i bardzo złe samopoczucie.

Dodatkowo spotkała na swojej drodze bardzo "ciepłego" i  charakteryzujący się dużą "empatią" lekarza, który dał jej do zrozumienia, że Jej stan zdrowia oraz Jej samopoczucie nie mieszczą się w statystykach medycznych i genralanie nie rozumie dlaczego jedno nie odpowiada automatycznie drugiemu.
Dlaczego czuje się dobrze, nic ją  nie boli, nie ma problemów neurologicznych, bólów głowy, świetnie funkcjonuje i wcale nie ma zamiaru się poddawać chorobie.

Przez to zdarzenie, a także przez to, że czuła się fizycznie źle, miała DUŻEGO dołka. Dodatkowo weszła na mojego bloga i przeczytała, że się dobrze czuje i że jest wszystko w  porządku.
Pomyślała sobie: Boże co ta Sylwia tam pisze, ja się czuję dobrze?!!! czuję się fatalnie!!!!!!

Tydzień więc nie był najlepszy:(

Jednak koło środy wszystko wróciło do stanu przed chorobą.
To wszystko zmotywowało ją do przejrzenia wnikliwie wszysktich dostępnych informacji na temat swojej choroby. Wniosek nasunął się Jej jeden:  statystycznie nie powinna już być wśród nas...

Jest z nami i ma się świetnie. Pozdrawia wszystkich, którzy mają włosy dłuższe niż 1 cm:):)
Będę miała wkrótce zdjęcie-świeżynkę to zaprezentuję

Wczoraj siedziałyśmy u mnie wieczorem i nie mogłyśmy się nagadać.
Ciągle jest tyle do zrobienia. Ciągle uczymy się żyć. Bierzemy od siebie tyle wspaniałych myśli i uczuć, które zapraszamy, żeby z nami zostały dłużej albo żeby już nie odchodziły w ogóle.
Często się nie udaje od razu, ale mamy na to dużo czasu

..potrzebnego aby każda nasza cząsteczka ciała pamiętała po co tutaj na Ziemi jesteśmy.

piątek, 14 października 2011

październikowe informacje

Maja w zeszłym tygodniu zakończyła serię naświetleń. Jak pisałam wcześniej, zmiany się wycofują co wszystkich bardzo cieszy.

Wiem, że wszystkich cieszy, bo to czuję:)

Najbardziej cieszy jednak to, że Maja dobrze się  miewa i terapia ta nie przyniosła jakiś poważniejszych skutków ubocznych.

W tym tygodniu we wtorek Maja rozpoczęła już kolejną serię chemioterapii, ale innej, która powinna zadziałać na ten rodzaj nowotworu.

Co tydzień będzie teraz Maja przyjmowała lekarstwo poprzez kroplówkę.

Po pierszej dawce nie ma objawów ubocznych, nawet "rzygulinki" więc Maja jest super zadowolona i dzięki temu ma też chęć i siłę oraz potrzebę szukania niekonwencjonalnych sposobów leczenia. 
I wierzymy, że w końcu trafi na to czego szuka...:)

środa, 28 września 2011

Z nowych wieści

...wieści są bardzo dobre i nawet mogę napisać, że rewelacyjne!

Maja w każdym tygodniu ma naświetlany jeden kręg szyjny.
W sumie będzie miała ich przeświatlanych trzy. W każdym tygodniu po 5 naświetleń (od poniedziałku do piątku) w to samo miejsce czyli jeden kręg.
No i w tej chwili Maja naświetla drugi kręg, ale z informacji pierwszokręgowych wiemy, że już w czwartek, czyli po pierwszych 4 naświetlaniach pierwszego kręgu, Pani doktor uśmiechnięta przekazała właśnie te wieści, o których chcę napisać, że już widać efekty i zmiana się cofa.
I powiedziała, że dopiero od stycznia korzystają z tego sprzetu i tak cudownie jest móc zobaczyć efekty tego urządzenia:):)

W trakcie leczenia Mai już tak się zdarzyło, w przypadku naświetleń mózgu ( w marcu), że ta metoda (lub podobna, bo nie znam dokładnych parametrów) również podziałała rewelacyjnie.

Widać, że promieniowanie służy Mai zdrowotnie, więc może w przyszłości uda się również wykorzystać naświetlanie obok chemii w kontynuacji leczenia płuca.

No i dodam na zakończenie, że Maja czuje się bardzo dobrze. Jest w świetnej formie. Nawet dwa tygodnie temu wypuściła się na miasto ze starymi koleżankami z pracy. Rzeczywiście Maja była najmłodsza choć stażem najstarsza, ( ja byłam zaraz po niej wiekiem, uff!, a to się nie zdaża często,  ale z kolei stażem  byłam najmłodsza), ale i tak wszystkie już jesteśmy wiedźmami!!! Te które nie przyszły, a powinny też ...

środa, 14 września 2011

po konsultacjach

Maja z Maćkiem byli w poniedziałek w Gliwicach na konsultacjach.
Spotkanie to miało na celu dowiedzenie się czy nowe techniki leczenia (Cyberknife) mogłyby wspomóc dotychczasową terapię.
Z krótkiego smsa Mai wiem, że lekarze nie zalecają w Mai przypadku użycia tej metody.

Leczenie będzie więc kontynuowane w dotychczas przyjęty sposób czyli naświetlanie w okolicach szyi oraz  inaczej dobrana chemioterapia.

Maja cały czas fizycznie czuje się bardzo dobrze.
Jeśli chodzi o psychikę to jest już przetrenowana w boju i te trudne informacje przetrawia przez chwilę i potem dalej staje do walki.
Mogłaby napisać książkę o tym jak sobie radzić w takich sytuacjach. Może kiedyś napisze:)

niedziela, 4 września 2011

informacje powakacyjne


 Od Mai:

"z najlepszych treści do bloga to ci mogę opowiedzieć moje ostatnie zdarzenie:
Natanek wywrócił się na rowerze i na rutynowej wizycie na Traugutta na chirurgii dziecięcej okazało się, że trzeba założyć gips. Tak, tak ma synek ma gips, bo sobie chrząstkę w stawie łokciowym odkleił. Pan lekarz był bardzo zabawny i aktywny, udawał, że sadza Jonka na koniu, co chwilę kazał mu przybijać piątkę i żółwiki i nagle spojrzał na mnie i tak mocnym tonem: A Pani co, chemia czy Hare Kriszna :) :) :)

Mój stan aktualnie jest taki, że zewnętrznie mam się super, emocjonalnie też.

Medycznie sprawa dość bardziej skomplikowana. Mój stan generalnie jest dość zaawansowany."

Pomimo ogromnej ilości badań i konsultacji, bardzo trydno było ustalić stan na dzisiaj.

"Dlaczego tak trudno to ustalić? Ano po pierwsze dlatego, że badania miałam robione w różnych miejscach - w Warszawie, prywatnie w Euromedicare oraz w dolnośląskim Centrum Onkologii właśnie. Standardy opisów badań są tak różne, że lekrze nie potrafią tego porównać, a płyt z niewiadomych mi powodów lekarze za bardzo nie oglądają... Na dodatek na oddziale chemioterapii we Wrocławiu za każdym razem bada mnie inny lekarz, brak więc lekarza prowadzącego, który od początku do końca znałby historię pacjenta...
Frustrujące..."
 
Co więc ustalono:

Z badań głowy niejasno wynika, że najprawdopodobniej choroba nie postępuje w tym miejscu i guzy sie zmniejszyły.

"Jestem też po konsultacjach u neurologa i okulisty, którzy potwierdzili moje dobre samopoczucie, czyli wystawili opis, że nie widzą żadnych nieprawidłowości (co przy zmianach w mojej głowie jest bardzo dobrą wiadomością :) )"

Piątkowa wizyta u lekarza z wynikami zleconych dodatkowych badań (wcześniejsze nie dały żadnych sensowynych informacji) była dla Mai bardzo trudna.
"Tomograf pluc wykazal postęp choroby, to znaczy guz w płucu sie powiekszył, są też przerzuty w dwóch miejscach do kregoslupa.."(odcinek szyjny).

Maję to bardzo załamało, ponieważ włożyła w leczenie bardzo dużo wysiłku  fizycznego i emocjonalnego.  
"mialam ogromnego dola, ale na szczescie juz przeszedl i zebralam sie ponownie do "stanu mobilizacji""

I warto tutaj przytoczyć słowa mamy Mai: "... tak leczy sie raka - metoda prób i błędów... "
I co najważniejsze: "Pomimo wielu zmian, moj stan nie wykazuje żadnych nieprawidłowosci"

Co dalej:
"dwa miejsca w kregoslupie będę miała naświetlane punktowo we Wrocławiu najnowoczesniejszym sprzetem jakim można dysponowac. Lekarka radiolog jest bardzo opiekuncza i powiedziala, że tkanka kostna w kregoslupie sie odbuduje, wiec jestem dobrej mysli.
Bardzo duza nadzieje pokładam w konsultacjach gliwickich (12 września), mają tam bardzo dobry ośrodek, cyberknifem "operują" przede wszystkim mózg i pluca...
 
...a poza tym żyję tym, że Natanek poszedł do zerówki, a Lenkę przysposabiam do przedszkola. Wdrażamy też nową nianię, a wszystko po to, żeby mamusia miała dużo czasu na zdrowienie :)"

Niech Mai mobilizacja będzie dla nas wsparciem do kolejnej mobilizacji naszych myśli i modlitw, żeby w końcu chorobę utrzymać w ryzach i skutecznie zacząć leczyć.
Maja naprawdę ma się super i jest w dobrej formie (ciała, ducha i umysłu) i jest to niebywałe:)!
I niech tak będzie...

sobota, 30 lipca 2011

wakacje jak wczesna jesień

No pogoda może kiepska, ale w taką też można przecież wypoczywać.
Maja była przez kilka dni nad jeziorem z całą rodziną czyli z Maciem, Jonkiem i Leną

No i była jeszcze Ula z Julkiem (rodzice)
A Oni byli ze swoimi wnukami Milą i Nikolą ( dziećmi Kasi)
No a potem przyjechala Kasia po dzieci.
A potem ja przyjechałam ze swoimi dziećmi.
A potem przyjechał Stefek ( mąż Kasi).
A potem przyjechała Agnieszka ze swoim mężem Leszkiem i ze swoimi dziećmi.
A potem przyjechał jeszcze Maciek.
No i było tak:

Niesulice 07.2011











Ale to było wieczorem przy ognisku z powodu co niektórych urodzin okrągłych i mniej okrągłych.



A wcześniej było tak:



Jak widać jesteśmy ładne, młode i zadowolone:) ( Kasia, Maja, ja)

Maja wróciła do Wrocławia w poniedziałek, a we wtorek poszła do szpitalna na kolejną chemię(rzygulinkę).
Jeszcze czeka ją jedna dawka i........Maja będzie miała dwumiesięczne wakacje od chemii!!!:)
Tak się robi, żeby chemia była skuteczna, a nie tylko toksyczna.

Nie znam wyników badań. Jak będę coś wiedziała konkretnego to napiszę.

W tych okolicznościach przyrody w ogóle ze sobą nie rozmawiałysmy tylko zdążyłyśmy sobie zrobić  to zdjęcie :):):)

czwartek, 7 lipca 2011

artykuł na temat nowotworu

Chciałabym podzielić się ze wszystkimi artykułem, który otrzymałam od Mai.

Pewnie wiele osób słyszało o walce z nowotworem Krzysztofa Krauzego, reżysera filmowego.
Zebrał on swoje przemyślenia w dekalog, który zawiera to co najważniejsze.

Polecam gorąco

http://wyborcza.pl/1,91002,8339503,Antyrakowy_dekalog_Krzysztofa_Krauzego.html

niedziela, 3 lipca 2011

pada kotami i psami (ang), pierze żabami, leje jak z cebra

...dzisiaj właśnie mamy te idiomy za oknami.

Pogoda jest mało wakacyjna, ale na szczęście nie ma wpływu na samopoczucie Mai.
Maja czuje się dobrze.

Trzyma fason, jak to sama określiła:)

W dalszym ciągu co tydzień w szpitalu Maja bierze kolejną dawkę chemioterapii.
Co trzy tygodnie zaczyna się kolejna seria i jest to też moment gorszego samopoczucia, który przeciąga się od 3 dni do tygodznia.
Następne dawki chemii są już trochę mniej dokuczliwe.
Nieraz ze względu na słabe wyniki krwii ( niska ilość białych krwinek podczas tego typu leczenia jest normą) zamiast kolejnej dawki chemioterapii Maja dostaje leki wzmacniające i póżniej w następnym tygodniu leczenie jest kontynuowane już bez zman.

Po tych lekach pomagających podwyższych ilość białych krwinek niestety samopoczucie też trochę spada, ponieważ one powodują obiawy podobne do grypowych.


Za dwa, trzy tygodnie powinny być wyniki badań, które być może dadzą odpowiedź na pytania dotyczące skuteczności tej chemioterapii.

Leczenie jest bolesne i dłługotrwałe.
Patrząc jednak z boku mogę napisać, że Maja znosi to bardzo dobrze i jest niesamowicie dzielna i cierpliwa.

poniedziałek, 6 czerwca 2011

piątek, 3 czerwca 2011

czerwiec o niebieskim niebie

Maja kontynuuje leczenie. Nieraz w postaci kroplówej, nieraz w postaci tabletek ( tak nieraz też można).

Znosi leczenia naprawdę bardzo dobrze i wygląda przepięknie:)

Może uda mi się po weekendzie wyskrobać od niej jakieś zdjęcie to pokażę dowód swoich słów.
Będziemy odpoczywali nad wodą to może nawet zdjęcie będzie gorące...:)

poniedziałek, 23 maja 2011

Dzień tradycyjnej korespondencji

Wszyscy bardzo wspierają Maję. Często nie mając możliwości porozmawiania z Nią, przytulenia Jej, spojrzenia w oczy i otrzymania jakiejść informacji zwrotnej.

Jest to bardzo trudne.

Może ja z racji swojej funkcji "rzecznika prasowego" mam trochę łatwiej, bo w miarę reguralnie się z Mają widuję, ale rozmowy nasze są krótkie i ciągle brakuje czasu żeby coś dopowiedzieć, wytłumaczyć, przekazać.

Maja nie ma też za dużo siły aby czytać i śledzić maile.
Myślę jednak, że może nawet nie wiedzieć, tego, że brakuje Jej kontaktu z życzliwymi sobie osobami.

Mam więc propozycję, aby każdy kto ma ochotę i chęć wysłał jej drogą tradycyjną list, w którym zawrze to co by chciał jej napisać.

Wiem, ze to nie jest proste:) dlatego to tylko propozycja

...żeby przesłać dobrą energię w liście. Może kupić ładną papeterię albo na zwykłej kartce własnym charakterem pisma napisać to co chcemy jej przekazać. Przypomnieć jakąś histrorię, którą razem się przeżyło, fajny cytat, albo opowiedzieć co słychać albo napisać jaka jest niesamowita i jak ją kochamy za to, że taka jest albo do listu włożyć jakiś drobiazg, który zastąpi słowa.

Myślę, że każdy będzie wiedział co napisać.

Nie konsutlowałam tego z Mają. Pomysł ten został przesłany od osoby Jej bardzo bliskiej. 

Zapakujmy więc naszą energię i nasze modlity w małe paczuszki i wyślijmy przez Pocztę Polską:)


Adres: 53-033 Wrocław, ul. Zwycięska 42/2

niedziela, 22 maja 2011

słoneczna niedziela lepsza niż wszystko

Dzisiaj spotkałam się z Mają. U mnie w domu.
I nawet poszłyśmy nad pobliski staw gdzie piękny Pan Żuraw, niekwestionowany król stawu, siedział na czubku wierzby płaczącej usytuowananej na małej wysepce na środku bajorka.
Dumnie patrzył na nas z góry i obserwował jak wygrzewamy się na słońcu:)

Maja czuła się dzisiaj dobrze. Oczywiście jest bardzo słaba i szybko się męczy.
Jak szybko, może świadczyć tylko fakt, że po godzinnej rozmowie ze mną powiedziała, że ją zmęczyłam.
A przecież to się normalnie nie zdarza:)

Maja jest po pierwszej chemioterapii.
Przeszła ją dobrze, choć pierwsze dwie doby były trudne.

Planowanych serii chemioterapii jest 5, a na każdą serię składają się 3 wizyty co tydzień w szpitalu na kolejne wlewki/kroplówki.
Maja po nich wychodzi do domu, w ten sam dzień lub dzień następny.
Planowanych jest więc kilkanaście tygodni leczenia chemioterapią.

Przed Mają więc ciężka i długotrwała praca.
A przed nami kolejne dni i tygodnie, w którym będziemy przesyłali Jej swoje małe promyczki myśli i modlitw.

wtorek, 17 maja 2011

krok dalej

Widziałam się z Mają w niedzielę. Czuła się dobrze choć przeszła jakąś infekcje wirusową i była osłabiona.

Wyników bronchoskopii ciągle nie ma, a Maja na poniedziałek była już umówiona na konsultacje i  podjęcie chemioterapii w szpilatalu we Wrocławiu przy pl. Hirszfelda.
Maja nie chciała już czekać z podejmowaniem decyzji i zależało jej aby zróbić kolejny krok w leczeniu.


Dzisiaj mi napisała, że podadzą jej o 14stej pierwszą dawkę chemioterapii tradycyjnej i chyba jutro pójdzie do domu.

Nie wiem jak się czuje w tej chwili, ale pewnie wszyscy możemy sobie wyobrazić.
Jak będę wiedziała coś więcej to napiszę. Jeśli nie będę wiedziała nic więcej to nie napiszę:)
Chciałabym wycofać się i czekać na sygnał kontaktu od Mai.

Przesyłajmy jej ciągle nasze dobre myśli i modllitwy, aby to trudne leczenie było na Jej siły.

niedziela, 8 maja 2011

Mai maj

Maja czuje się bardzo dobrze.
Normalnie funkcjonuje w domu. Nabiera sił i wagi.

Ostatnie 3 tygodnie były bardzo pracowite, ponieważ zrobienie wszystkich badań wymagało dużo czasu i przemieszczania się pomiędzy różnymi miejscami w kraju i zagranicą. I to było męczące.
W Wiedniu zrobiono błyskawicznie bronchoskopię i to bez żadnych komplikacji!!:)

W sumie wszystkie najważniejsze badania są już zrobione, ale nie ma jeszcze wyszytkich wyników.

Czekając na badania Maja rozpoczęła już konsultacje we Wrocławiu z polecanym onkologiem. Chciałaby tutaj na miejscu mieć chemioterapie i być pod kontrolą specjalistów.

No to teraz i Maja i pan doktor czekają na wyniki.

piątek, 22 kwietnia 2011

Okołoświęta...

Dobosze powrócili na chwilę do Warszawy. Cała rodzina znowu w komplecie.
Okazją są niewątpliwie święta, ale także zaplanowane konsultacje przed i poświąteczne. Jedna już się odbyła u lekarza z Kliniki Onkologii na Ursynowie. Konsuktacje te mają na celu ocenę stanu Mai po radioterapii oraz przygotowanie się do chemioterapii.
Ma więc kilka dużych badań do wykonania tj. tomograf płuc, rezonans głowy oraz bronchoskopia. 
Trochę to potrwa.

W międzyczasie Maja chce jeszce zasięgnąć porad w dwóch innych miejsach. Po świętach jest umówiona na konsultacje u prof. Szczylika w Otwocku.
Na początku maja jest zaplanowana też wizyta w Klinice w Wiedniu.
Są to  rekomendowane kontakty, które miałyby na celu wskazanie propozycji dalszego leczenia.
Maja zdecydowała się również w Wiedniu wykonać bronchoskopię z uwagi na złe doświadczenia wykonywania tego badania w Polsce (Maja miała uszkodzone płuco i duże komplikacje po tym badaniu).
Badanie to jest teraz jednym z najważniejszych z uwagi na to, że wskaże genotyp nowotworu, a tym samym da odpowiedź jaką chemioterapię wybrać. Maja bardzo liczy na to, że będzie możliwa chemioterpia celowana, dlatego bronchoskopia ma potwierdzić mutację jakiegoś genu.
W Polsce nie udało się wykazać tej mutacji przez bronchoskopię. Aby nie wykonywać przy uszkodzonym płucu ponownie bronchoskopii znalaziono klinikę na Pomorzu, która takie badanie wykonuje z surowicy krwii.
Niestety również tam dwa razy nie udało się znaleźć tej mutacji. Jednak klinika ta w pewnym momencie zadzwoniła i potwierdziła, że znaleziono tą mutację. I wydaje się, że to dobra wiadomość, ale niestety te wyniki trzeba i tak potwierdzić innym badaniem.
Klinika w Polsce nie uznaje tych wyników. W Austrii również chcą się opierać na swoich wynikach badań. Stąd ta decyzja, aby powtórzyć je, ale w klinice w Wiedniu, w której takie komplikacje zdarzają sie bardzo, bardzo rzadko.
Z tymi wszystkimi wynikami badań Maja ponownie wraca w maju do lekrzy, aby zaplanować dalsze leczenie.

A to życzenia świąteczne i codziennie od Mai dla wszystkich:
"Bez względu na wiarę i wyznania, MIŁOŚCI do siebie i do innych ludzi, do otaczającego nas Świata - materii i niematerii, do Planety Ziemii i jej naturalnych aspektów - zwierząt i roślin - tego życzmy sobie codziennie i zawsze  :)"

czwartek, 14 kwietnia 2011

taka historia...

"Historia mojego przyjeciala PEPE

Pepe to typ czlowieka, którym każdy chciałby być: zawsze opanowany, bezkonfliktowy, znajdzie coś mądrego lub cieplego do powiedzenia. Kiedy sie go ktoś pyta jak się ma ,zawsze odpowiada ze lepiej być nie moze.

W pracy wszyscy chcieli pracować w jego zespole, bo w każdej krytycznej sytuacji umial dostrzec coś pozytywnego.

Pewnego dnia nie wytrzymałem i zapytałem go: Jak tym możesz być tak caly czas pozytywny? Jak ty to robisz?

Pepe odpowiedział: to proste, kiedy budzę się rano mówię sobie masz zawsze dwa wyjścia: albo się obudzić w dobrym humorze lub w złym i jakoś zawsze wybieram tę pierwszą opcję. Za każdym razem gdy zdarza mi sie coś przykrego moge wybrać poczucie skrzywdzonego i rozdartego lub zastanowić sie jak to przykre przeżycie wykorzystać na przyszlość. I wybieram to drugie.

Mowię mu : Pepe ale to wcale nie jest proste. A on na to że w życiu zawsze mamy wybor jak zareagować w danej sytuacji, w jakim być humorze, jak traktować ludzi i siebie: podsumowujac:  To od naszego  wyboru zależy w jaki sposob żyjemy i przeżywamy to życie !
Mocno sie zastanowiłem nad tym zdaniem, ale lata mijaly i strciłem kontakt z moim przyjacielem.

Po wielu latach dowiedziałem sie, że przydażyla się Pepe pewna niezwykła historia. Pewnego wieczoru pracował już sam w biurze kiedy natkneli sie na niego zlodzieje. Ponieważ byli pewni ze nikogo nie ma i nagle poruszenie w biurze bardzo ich spłoszyło, wystrzelili do niego kulę, która bardzo go zranila. Przestraszeni złodzieje zbiegli, a Pepe udało sie wezwac pomoc. Po reanimacji znalazł sie w szpitalu na stole operacyjnym, 10 dni po zabiegu go opuscił.

Parę miesięcy pożniej kiedy spotkałem się z Pepe spytałem go jak się ma, a on niezmiennie odpowiedział, że lepiej być nie może. Kiedy go zapytałem jak z tej sytucji wyszedl cało odpowiedział: gdy leżalem zraniony czekajac aż ktoś mnie znajdzie wiedziałem, że mogę życ lub umrzeć i wybrałem życie! I kiedy widziałem oczy chirurga na sali operacyjnej wiedziałem, że patrzy na mnie jak na prawie martwego człowieka i to mnie wystraszyło. Poczułem, że znów decyzja należy do mnie: i wiesz co, kiedy zapytali mnie czy jestem na coś uczulony: wykrzyczałem: TAAAK na KULE !!!
kiedy zaczeli sie śmiać dorzuciłem: a teaz operujcie mnie jak żyjacego, a nie umierajacego i wszystko bedzie dobrze!

Czy Pepe przeżyl dzięki medycynie czy dzieki swojemu wyborowi, tego nikt nie dowiedzie i tak na prawdę jakie to ma znaczenie: liczy sie to, że stało sie tak jak wybrał.

Od tej pory wierzę, że we wszystkim co czuje, co robie, jak wspołżyje z innymi i przeżywam własne życie dokonuje wyboru i to ja decyduje jak żyje!"



Kasia dzięki za historię:)

czwartek, 7 kwietnia 2011

Piastowski Wrocław wita:)

Dobra, zaczynamy następny, wrocławski rozdział:)

Maja z Maćkiem i dziećmi wracają do domu. Chyba udało nam się znaleźć fajną opiekunkę do dzieci. Mamy więc nadzieję, że życie wejdzie znowu na bardziej normalne tory. Jonatan pójdzie do przedszkola, Lena z opiekunką zostaną w domu, a Maja będzie miała również osobę do pomocy w pracach domowych.
Pod koniec miesiąca Maja przejdzie kolejne badania i konsultacje (rozpoczną się one jeszcze przed świętami), aby zdecydować o możliwości zastosowania chemioterapii.
Od radioterapii musi upłynąć kilka tygodni, aby rozpocząć następny etap leczenia.

Wszyscy pewnie bardzo chcieliby zobaczyć Maje, przytulić ją i zapewnić o swojej chęci pomocy.
Chcemy wszyscy dać jej część naszej siły do walki i nadziei na zdrowienie.
Chcemy, aby wiedziała, że jeśli tylko jakiekolwiek wsparcie będzie potrzebne, to jesteśmy tuż obok.


Z drugiej strony zastanawiamy się często jakiego wsparcia potrzebuje chory. Rodzą nam się wątpliwości czy będziemy taktowni? Co zrobić aby w naszych oczach nie widać było rozpaczy?
Co zrobić, aby nasza obecność nie była trudna dla chorego i jak sobie radzić ze swoimi uczuciami, których też nie możemy ignorować. Przychodzą do nas trudne myśli. Niektórych się mocno wstydzimy i ganimy za nie.
Podzielę się refleksjami mądrych, doświadczonych ludzi w tym lekarzy psychoonkologów oraz swoimi przemyśleniami. Może komuś ułatwią ułożenie swojej strategii myślenia i działania.

Po pierwsze potrzeba bezpośredniego kontaktu musi wyjść od Mai. Jest to bardzo ważne, ponieważ trudno jest odmawiać takiego kontaktu wiedząc o bardzo dobrych intencjach przyjaciół i znajomych. Dajmy więc prawo Mai do takiego działania i decyzji.
Przed Mają jeszcze trudne chwile chemioterapii, wizyt u lekarzy itd.
Niech spełnia tylko swoje oczekiwania, a nie nasze. Ona wie, że jesteśmy blisko. Tuż obok. Na zawołanie.

Myślę, że dobrze jest również przemyśleć swoją postawę w stosunku do osoby chorej jaką chce się przyjąć. Chorzy, szczególnie ci chorujący na bardzo ciężkie choroby, wyczuwają pewną sztywność czy nerwowość i wraz z diagnozą nagle pojawiającą się rezerwę.
Pisze się w literaturze o tym, że wraz z diagnozą "nowotwór" chorzy uzyskują nową charakterystykę swojej osoby. Takie trudne znamię.
Bardzo boimy się nieuleczanych chorób i cierpienia. Często nie chcemy o tym myśleć w swoim kontekście.
Może ten  moment jest dobrym czasem, aby wyobrazić sobie siebie chorych i jak byśmy chcieli aby inni na nas patrzyli. Może jest to moment znalezienia w sobie takich trudnych uczuć i emocji, przed którymi na co dzień uciekamy.

Choruje nasze ciało, które jest bez wątpienia dla nas ważne, ale nie jest nami. 
Nieraz zadziwia nas jakiś staruszek, który mówi, że czuje się bardzo młody i to nie zmienia się mimo wieku. Jasne, przecież starzeje się nasze ciało, my jesteśmy ciągle tacy sami.

Trzecią rzeczą, wydaje mi się najważniejszą, jest działanie zgodnie ze swoją intuicją.
Co to znaczy?
Dla mnie to wyciszenie się i wsłuchanie się w daną chwilę, tak aby podążać, a nie próbować biec przed daną sytuacją.

Podążanie to znaczy przyjmowanie uczuć chorego i podejmowanie wszystkich tematów, które są ważne dla chorego w danej chwili. Nie ma sensu ich bagatelizowanie czy zaprzeczanie. Trudne kwestie nie znikną, a jedynie usuną się w cień i nie pozwolą nam zbliżyć się do siebie.
 Lepiej w tej sytuacji jest przyznać, że trudno sobie wyobrazić co przechodzi chory. Być może spytać się czy jest coś, co można zrobić w tej sytuacji, czy można jakoś ułatwić mu funkcjonowanie. Nie musimy wykonywać dodatkowych gestów, których wcześniej nie wykonywaliśmy, ale jeśli okażą się naturalne w danej sytuacji, to podążmy za nimi.
Możemy również przytulać ludzi w swoich myślach. Zachęcam do tego ogromnie.
Nie musimy się mocno starać.
Po prostu bądźmy z osobą chorą.

Podążanie to znaczy przyjmowanie wszystkich swoich uczuć z otwartością. Uświadomienie sobie, że jeśli przychodzą to znaczy, że są i nie mamy prawa ich odrzucać. Przyjmijmy je i zaakceptujmy, bo te uczucia są nami. Są prawdą, która nie może być nietaktowna czy okrutna.

Podążanie to również stawianie swoich granic choremu i bronienie ich za każdym razem kiedy stara sie je przekraczać.
Podążanie to bycie ze sobą i słuchanie swojego wewnętrznego przewodnika.

Podążanie to również dzielenie się swoim życiem: radością, smutkami. Nie powinniśmy odgradzać chorego od naszego życia myśląc, że przecież ma już wystarczająco dużo swoich problemów.
Życie trwa nadal. Dla wszystkich.

niedziela, 3 kwietnia 2011

wiosna:)


Jak widać na wschodzie Polski też wiosna:)
Humory i samopoczucie są więc bardzo dobre.


Na załączonym zdjęciu Maja ze swoimi klonami.

Majeczko jesteś taka dzielna!!!:):)

niedziela, 27 marca 2011

życie jest piękne:)

"drugi dzien po wyjściu z sajgonowa wielkiego, kontakt z rzeczywistościa, z przyroda, z bliskimi - wow, zycie jest piekne :)"


W zasadzie nie trzeba chyba nic dodawać:)

Kilka słów jednak dodam:)
Maja od soboty jest już poza szpitalem czyli w domu swoich rodziców. Jest po serii zabiegów radioterapii. I ten etap leczenia został zakończony pomyślnie:)

Maja czuje się bardzo dobrze, jak widać na zdjęciu i powoli wraca do świata pozaszpitalnego. A nie jest to takie proste i oczywiste jak nam się może wydawać z perspektywny pozaszpitalnej. Podjęcie na nowo nawet małych zobowiązań czy zadań wymaga bardzo dużego wysiłku fizycznego i psychicznego.
Nie wspominając nawet o życiu towarzystkim, które w tej chwili wydaje się być bardzo mocno odłożone w czasie. 

Maja w Warszawie jeszcze musi trochę pobyć z uwagi na zaplanowane kolejne, niekończące się konsultacje i wybór metody dalszego leczenia czyli chemioterapii.
Oboje z Maćkiem mają dużą nadzieję, że będą mogli wrócić do Wrocławia i tutaj kontynuować leczenie.
I pozwolę sobie w imieniu wszystkich napisać, że tego im życzymy na najbliższy czas.

środa, 23 marca 2011

skaczemy do góry:)

Maja jest w doskonałej formie:) i wróciła do stanu sprzed tygodnia!!!
Lekarze są zdumieni i bardzo zadowoleni z tego w jaki sposób ciało Mai zareagowało na zabiegi i lekarstawa.
(Czyżby tylko na to?:))

Maja nie może się doczekać powrotu do domu i spotkania z dziećmi.
Trwają negocjacje z lekarzami czy dostanie przepustkę na weekend czy od poniedziałku.

Zapomniałam ostatnio dodać, ze Maja wyglada przepięknie. Ma krótkie włosy, trochę wyszczuplała i pierwsze na co zwraca się uwagę to wielkie, niebieskie oczy.
Maja jest na specjalnej diecie, która zdecydowanie odmładza. Polecam:)

Ech, czy życie nie jest piękne?....

niedziela, 20 marca 2011

dalsze leczenie Mai

Piątek był bardzo trudnym dniem, ale również bardzo ważnym.
Maja ze Szpitala Chorób Płuc została, tego dnia, przeniesiona do Kliniki Onkologicznej na Ursynowie.
Po konsultacji od razu został przeprowadzony pierwszy zabieg radioterapii głowy.
Będzie ich jeszcze kilka.
Zabieg ten nie jest bolesny, choć towarzyszą mu nieprzyjemnie skutki uboczne tj zmęczenie, żaby na języku (afty), szczękościsk. bóle zębów.
W tej chwili zabiegi te są priorytowe i widać, że przynoszą naprawdę świetne rezultaty.
W dalszej kolejności po zgromadzeniu i sprawdzeniu wielu danych, diagnoz i badań zostanie prawdopodobnie włączona chemioterapia.

Od soboty samopoczucie Mai bardzo się poprawiło. W weekend została również wzmocniona śmiechoterapia.
Dzięki tym wszystkim terapiom Maja czuje się bardzo dobrze:)
W weekend była w doskonałej formie psychicznej i fizycznej, ale nadal potrzebuje dużo spokoju i wyciszenia.
Bardzo dziękuję wszystkim, którzy przez ostatni czas intensywnie wspierali Maję. Dziękuję za modlitwy, gorące myśli i prośby.
Jak widać mamy wszyscy wielką MOC:)
Jest tak dużo osób wokół Mai, które piszą, dzwonią i pytają się jak można pomóc. To bardzo wzruszające, ale też ogromnie ważne.
Zapisujemy różne informacje i na bieżąco staramy się w jakiś sposób je segregować i w razie potrzeby wykorzystywać. Jesli będzie brakowało nam dodatkowych informacji czy kontaktów będę zwracała się do wszystkich, bo przecież możemy wtedy więcej...:))

czwartek, 17 marca 2011

Majeczko zostań z Nami

Maja, od momentu gdy poznała diagnozę swojego stanu, bardzo wszystkich nas wspierała.
Cała rodzina i najbliźsi, którzy z Nią przebywali i rozmawiali, wszyscy patrzyliśmy na Nią z uwagą i sluchaliśmy Jej slów, które działały jak balsam.
Prowadziła nas tam, gdzie chciała żebyśmy byli.

Przyszła kolej na Nasze działania. Maja potrzebuje teraz Nas wszystkich, którzy ją kochamy.
Od poniedziałku Jej stan nagle uległ pogorszeniu. Choroba wydaje się bardzo szybko postępować.

Chciałabym abyśmy zintensyfikowali swoje wysiłki i abyśmy zastanowili się jak każdy może wesprzeć Ją myślami, modlitą lub inną formą pomocy, która wydaje się nigdy nie materializować, ale jednak chcemy wierzyć, że zamienia się w "ciało", bo tak jak jest w Biblii napisane "Słowa ciałem się stało".
A przed słowem zawsze jest myśl.

Proszę jednocześnie abyśmy nadal pamiętali o słowach Mai z pierwszego smsa, którego większość otrzymała i abyśmy uszanowali Jej i całej rodziny spokój w czasie zamętu.

wtorek, 15 marca 2011

razem możemy więcej

Jeśli ktoś chciałby przyłączyć się do modlitw za uzdrowienie Mai to Ilona Nowicka zaprasza do kościoła na Bielanach Wrocławskich, na Mszę w piątek o godzinie 18:30. ( ul.Wrocławska 30a, po prawej stronie w drodze z Wrocławia na Kłodzko)

niedziela, 13 marca 2011

Życie jest fascynujące, a w niebie jest nudno

Na dworze robi się tak pięknie. Od wczoraj, chyba pod wpływem tego wiosennego słońca, wraca do mnie obraz, a właściwie zdarzenie sprzed dwóch lat, kiedy wspólnie z całą rodziną Doboszów i Agnieszką spotkaliśmy się w niedzielę na Torze Wyścigów Konnych.

Maja z Maćkiem odkryli (pewnie po swoich  slabszych doświadczeniach z typowaniem koni) zdolności Jonatana do typowania zwycięzcy.
Ja wolałam korzystać ze swojej intuicji, która nieraz bardzo dobrze się sprawdzała, zwłaszcza gdy typowałam na sucho, czyli bez pieniędzy:)


Ostatnia gonitwa. Jesteśmy już trochę, po trzech godzinach, wyczerpani ostrym słońcem.
Zrezygnowałam już z obstawiania, akurat starczyło mi z wygranej na kiełbaski dla moich dzieci, soki, gofry, znowu soki itd
Dobosze również powiedzieli "pass".
Agnieszka postanowiła, że ostatnia gonitwa należy do Niej. I zadeklarowała, że chętnie skorzysta z podpowiedzi Jonatana.
Maciek wykonał standardową procedurę odczytania wszystkich koni z listy w kolejności: numer, nazwa konia. Jonatan po krótkim zastanowieniu powiedział 8. Nazwy nie był w stanie wymienić (często też tego nie potrafię).
Ok. Obstawione. Start!!!

...I słyszymy od razu w głośnikach, że Ósemka została w boksie startowym!!! I tylko tyle!

(Koni podczas gonitwy nie widać przez ileśtam metrów czyli prawie przez cały wyścig. Ostatnie 100 metrów jest do ewentualnego szybkiego oglądniecia. Do tego czasu najważniejsza jest dykcja Pana z głośnika.)

Wśród nas zapanowała konsternacja, ale głównie się śmialiśmy i żartowaliśmy, bo w końcu nie wiedzieliśmy czy ta wytypowana intuicyjne przez małe dziecko Ósemka stoi dalej w tym boksie, czy biegnie gdzieś na końcu, czy w ogóle ruszyła...

Agnieszka chyba już przeczuwała, że ostania gonitwa nie należy jednak do Niej:)
A ja przekornie powiedziałam: W życiu zdarząją się niesamowite rzeczy. Trzeba tylko w to uwierzyć. Zdziwicie się. Ósemka jeszcze wygra!:) i sama się zaśmiałam:)

I zobaczyliśmy po krótkim czasie jak przed nami, ostatnie 50-80 metrów Ósemka, jak na filmie, z jakąś niesamowitą siłą wyprzeda konie przed nią. dobiega do mety i wygrywa. Niewiarygodne!!!!!!!!
Po prostu niewiarygodne:)!

Wszyscy zaskoczeni, ale jednocześnie radośni opuszczamy Tor. Agnieszka bogatsza o jakieś 20 zł.
A do mnie ciągle wraca to zdarzenie i wiem, że było ważne.

sobota, 12 marca 2011

proces leczenia Mai

Maja chce aby każdy wiedział jak wygląda proces Jej leczenia.
Z naukowego punktu widzenia wiadomo, że komórki nowotworowe egzystują u każdego z nas. U niektórych osób, z różnych powodów, zaczynają aktywnie działać. Upraszczając mutują na naszych zdrowych komórkach.
Idei eliminacji nowotworów z organizmu jest wiele. Maja skupia się w tej chwili mocno na trzech.
.
Pierwsza i druga metoda polega na reżimowym dostarczaniu organizmowi maksymalnie zdrowej żywności dla zapewnienia sił witalnych. Od trzeciego dnia diagnozy rodzice Mai codziennie o odpowiedniej porze przygotowują specjalistyczne posiłki. Dieta ta ma drugi, ogromnie ważny cel, pomaga oczyszczać organizm z toksycznych substancji.

W medycynie jest wiele przypadków wyleczenia tylko samą specjalistyczną dietą, nawet bez uźycia chemii.


Inną metoda leczenia jest chemioterapia. Metod tego leczenia jest bardzo dużo i kiedy już zostanie odkryty właściwy genotyp nowotowru decyzja również zostanie podjęta jak wzmocnić dotychczasową terapie metodami konwencjonalnymi.


Oprócz tych powyższych rzeczy jest jeszcze kolejna, najważniejsza.
Maja jest w swojej "bardzo intensywnej i fascynującej podróży duchowej".
"Bardzo trudno to opisać, bo każdy z nas ma tak indywidualne podejście do duchowości, ale wiadomo, że ROZUM nie jest w stanie tego ogarnąć.Taka podróż uruchamia, albo przyśpiesza w każdym z nas proces zdrowienia."

piątek, 11 marca 2011

co u Mai

 Maja czuję się bardzo dobrze, a nawet z dnia na dzień coraz lepiej:)

Gdybym z Nią nie rozmawiała to sama bym nie wierzyła:).
Jest w świetnej formie psychicznej, a ciało stara się nadgonić za Nią.


Wszyscy albo większość wie, że u Mai zdiagnozowano nowotór. Jest on umiejscowiony w płucach i głowie. Prawdopodobnie źródłem jest inne miejsce  i trwają w  tej chwili dalsze diagnozy.
Maja więc przebywa nadal w Szpitalu Chorób Płuc na Woli gdzie jest od około 2 tygodni. Tutaj pozostanie jeszcze przez kilka do kilkunastu dni, gdzie trwa leczenie wstępne, w tym również badanie genotypu nowotworu.
Maja objęta jest bardzo dobrą opieką lekarska. Przechodzi serię badań, które jeszcze będą, jak napisałam wcześniej, trwały przez jakiś czas.
Maciek z Leną i Jonatanem przebywają w Warszawie. Maja wychodzi na przepustki do domu swoich rodziców.
Kiedy przyjdzie czas na kolejny etap leczenia dzieci pozostaną pod opieką rodziców, a Maciek będzie dojeżdżał do pracy do Wrocławia.


10-tego marca urodził się rówież Chuck Norris. A on nie skacze. On odpycha ziemię.
To co potrafi nasza Maja?!!!

wtorek, 8 marca 2011

Maja napisała, że Tombak napisał: Natura w każym z nas umieściła cudowną, znakomitą, indywidualną aptekę, w której znajdują się wszystkie leki na wszystkie choroby. Jeśli w przyrodzie jest choroba to znaczy, że jest na nią lekarstwo.

Pierwszy raz piszę bloga. Nie miałam nigdy takiej potrzeby.
Teraz czuję, że to dobry pomysł, żeby komunikować o tym co dzieje się z Mają Wam wszystkim. O co prosi, co jest Jej potrzebne, a co zupełnie nie.
Zastanawiałam się na czym mi najbardziej zależy w tym blogu. W sumie na tym samym co Mai.
Zebyśmy się nie martwili, bo to nie jest dobre uczucie. Nikomu nie pomaga. Ani Jej, ani nam.


Chciałabym, aby Maja miała możliwość od czasu do czasu przekazania nam coś co dla Niej jest ważne w tym momencie. Będę też umieszczała niektóre z Jej smsów, które są odzwierciedleniem Jej stanu: ciała, umysłu i ducha.

Wszyscy wiemy jak niesamowitą jest osobą. Teraz rozbłysnęła całą swoją mocą.
Ma wielką w sobie siłę, wiarę i chęć walki. I jest wsparciem dla nas wszystkich, którzy na codzień mają z Nią kontakt:)

W tej nowej sytuacji w jakiej się znaleźliśmy ważne jest aby nie pogubić się.
Takie zmiany nie przychodzą aby tworzyć sieć połączeń międzynarodowych kontaktów, żeby odbierać nowe maile, zbierać dane, statystyki. Wtedy ciągle gdzieś biegniemy i nie jesteśmy tu i teraz.
A właśnie w tej chwili mamy się zatrzymać.

Niech nam się nie wydaje, że od naszych informacji wszystko albo dużo zależy albo  jeśli nic nie zrobimy to sobie tego nigdy nie wybaczymy.
Nie od Nas to zależy. Od Niej samej.
Piszę to, bo sama doświadczam tych wszystkich stanów, a myślę, że się nie różnimy bardzo konstrukcją psychiczną.


Ta sytuacja przyszła Dla doświadczeń Mai, Jej najbliższych i tych dalszych bliskich, którymi jesteśmy.
Do nas ta sytuacja również przyszła nie  przez przypadek. My mamy określić jak chcemy doświadczać tą sytuację.
Dlatego prośba od Mai jest taka, aby każdy indywidualnie wziął coś dla siebie. Tyle ile dzisiaj może.


Chciałabym aby ten blog wnosił radość.
Radość życia w codziennej formie.
Zależy mi żeby kojarzył się pozytywnie i żebyśmy chcieli się tutaj spotykać.
Dlatego będę też pisała o rzeczach nie związanych z Mają bezpośrednio. O ciekawych zdarzeniach, może o ciekawych snach, o przyrodzie. To co dla mnie stanowi kwintesencję życia i to co odkrywam każdego dnia myśląc o Mai.
Wczoraj moja bardzo dobra koleżanka, powiedziała: jeśli zobaczę coś co mnie zachwyci będę myślała o Mai.
Maja tak nam się kojarzy:) jako piękna osoba i ciałem i duchem.

Zachęcam Was do komentowania swojego życia i przemyśleń. Dzielenia się swoimi myślami. Tymi gorszymi też. Będzie to bardzo cenne. Najcenniejsze.

Będę informowała Was rzetelnie o Mai, ale z szacunkiem dla Niej umieszczała tylko takie informacje jakie Ona uzna za ważne i potrzebne. Choć dała mi całkowicie wolną rękę do tego co będę przekazywała.

Zrozumiem jeśli dla niektórych, być może wielu, ten blog będzie nie do zaakceptowania.
Zawsze odpowiem na maile lub przekażę informację telefonicznie.

A teraz kilka informacji najważniejszych:

Maja czuje się bardzo dobrze. Codziennie mam z nią kontakt telefoniczny i smsowy. W tej chwili jest w szpitalu w Warszawie i jest przed decyzją co dalej? Czyli jak się leczyć i gdzie.
Jest pod bardzo dobrą opieką lekarzy i ma duże wsparcie swoich najbliższych.
Rodzice i bliscy znajomi szukają najlepszych specjalistów i najlepszych metod w tym najlepszego miejsca leczenia. Natomiast ostateczna decyzja należy do Mai.

Maja negocjuje z lekarzami popołudniowe przepustki do domu swoich rodziców.